59 wpisów.
Szanowni Państwo, Jako pracownik Politechniki Wrocławskiej, w związku z Zarządzeniem Rektora PWr nr 143/2021 z dnia 22 listopada 2021 r. w sprawie Planu Równości dla Politechniki Wrocławskiej na lata 2022-2024 oraz opublikowaniem wspomnianego Planu, chcę wyrazić swoją opinię odnosząc się do informacji, wniosków i planów, zawartych w „planie równości”, a które to mogą dotyczyć całej społeczności PWr. 1. Czy w procesie powstawania „planu równości” w jakikolwiek sposób wsłuchano się w opinie i propozycje osób, które mają inny niż autorzy światopogląd oraz inne spojrzenie na tematy i propozycje w nim zawarte. Jeżeli NIE (a nigdzie nie znalazłem na to potwierdzenia) to dlaczego plan, który jest tworzony przez pewną grupę osób, o danych poglądach, jest z góry narzucany wszystkim pracownikom PWr. Jeżeli ma to być plan dla całej uczelni, to czy nie powinien być szerzej dyskutowany, być może przyjęty w formie jakiegoś referendum lub chociażby za zgodą Senatu PWr? 2. Bibliografia. Proszę zwrócić uwagę, że dokumenty źródłowe na które powołują się autorzy „planu równości” prezentują TYLKO JEDEN (lewacki) punkt widzenia. Możemy zauważyć m.in. opracowania: - Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka; - European Institute for Gender Equality…; - Raporty dla Biura Rzecznika Praw Obywatelskich za kadencji pana Bodnara; - Publikacje dr Anny Kurowskiej z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego oraz „równościowej” strony internetowej z tej uczelni. Wygląda na to, że wykorzystana bibliografia ma na celu uwiarygodnić punkt widzenia autorów „planu równości”, co powoduje wrażenie, że prezentowane są argumenty tylko jednej strony. Dlaczego autorzy nie powołują się na publikacje, raporty i punkt widzenia osób, które mogą podać wiele kontrargumentów względem informacji zawartych w przytoczonych przez autorów raportach i publikacjach? 3. Nie ma równości we wszystkim, bo zaprzecza ona naturalnym różnicom jakie występują w każdym społeczeństwie. Można by powiedzieć, że równość proponowania w „planie równości” wdrożonym na PWr ogranicza i obraża zarówno kobiety... Czytaj dalej
Szanowni Państwo,
Jako pracownik Politechniki Wrocławskiej, w związku z Zarządzeniem Rektora PWr nr 143/2021 z dnia 22 listopada 2021 r. w sprawie Planu Równości dla Politechniki Wrocławskiej na lata 2022-2024 oraz opublikowaniem wspomnianego Planu, chcę wyrazić swoją opinię odnosząc się do informacji, wniosków i planów, zawartych w „planie równości”, a które to mogą dotyczyć całej społeczności PWr.
1. Czy w procesie powstawania „planu równości” w jakikolwiek sposób wsłuchano się w opinie i propozycje osób, które mają inny niż autorzy światopogląd oraz inne spojrzenie na tematy i propozycje w nim zawarte. Jeżeli NIE (a nigdzie nie znalazłem na to potwierdzenia) to dlaczego plan, który jest tworzony przez pewną grupę osób, o danych poglądach, jest z góry narzucany wszystkim pracownikom PWr. Jeżeli ma to być plan dla całej uczelni, to czy nie powinien być szerzej dyskutowany, być może przyjęty w formie jakiegoś referendum lub chociażby za zgodą Senatu PWr?
2. Bibliografia. Proszę zwrócić uwagę, że dokumenty źródłowe na które powołują się autorzy „planu równości” prezentują TYLKO JEDEN (lewacki) punkt widzenia. Możemy zauważyć m.in. opracowania:
- Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka;
- European Institute for Gender Equality…;
- Raporty dla Biura Rzecznika Praw Obywatelskich za kadencji pana Bodnara;
- Publikacje dr Anny Kurowskiej z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego oraz „równościowej” strony internetowej z tej uczelni.
Wygląda na to, że wykorzystana bibliografia ma na celu uwiarygodnić punkt widzenia autorów „planu równości”, co powoduje wrażenie, że prezentowane są argumenty tylko jednej strony. Dlaczego autorzy nie powołują się na publikacje, raporty i punkt widzenia osób, które mogą podać wiele kontrargumentów względem informacji zawartych w przytoczonych przez autorów raportach i publikacjach?
3. Nie ma równości we wszystkim, bo zaprzecza ona naturalnym różnicom jakie występują w każdym społeczeństwie. Można by powiedzieć, że równość proponowania w „planie równości” wdrożonym na PWr ogranicza i obraża zarówno kobiety jak i mężczyzn. Równości powinna się charakteryzować tym, że każdy ma takie same szanse np. do ubiegania się o dane stanowisko, a nie że te stanowiska mają być z góry obsadzone w danych proporcjach lub wg. jakiegoś klucza. Jest to po prostu bez sensu i chyba się zgodzimy, że jest niewykonalne, bez jakiegoś z góry ustalonego na siłę nakazu. Specyfika PWr jest taka, że może występować nadreprezentacja mężczyzn (zarówno wśród pracowników jak i studentów). Uczelnia powinna stwarzać równe szanse rozwoju dla każdego, a nie na siłę „wpychać” daną grupę w miejsca, którymi tak naprawdę może nie być zainteresowana. Działania które są proponowane w „planie równości”, można powiedzieć, że wręcz obrażają kobiety, które muszą być specjalnie „namawiane” poprzez odpowiedni przekaz i „wspierane” poprzez określone działania, do podjęcia jakiejś funkcji, aktywności zawodowej, studiowania danej dziedziny, tak jakby bez tego (specjalnego wsparcia) były z góry skazane na niepowodzenie, gdyż autorzy uważają, że są słabsze, gorsze, mniej zmotywowane...
4. W „planie równości” autorzy odnoszą się do wyników ankiet które zostały przeprowadzone wśród pracowników i studentów PWr. Piszą, że: „Wyniki badania wskazują, że bycie świadkiem lub ofiarą zachowań dyskryminacyjnych jest doświadczeniem dość powszechnym, tzn. dotyczy większości osób studiujących lub pracujących na Politechnice Wrocławskiej.” Należałoby zadać pytanie, czy wszystkie z 15 możliwych „sytuacji” to rzeczywiście jednoznaczna dyskryminacja i czy jeżeli ktoś się spotkał z taką sytuacją całkowicie sporadycznie, raz na kilka lat, to oznacza, że dyskryminacja jest powszechna i dotyczy tak szerokiej grupy osób? Należy też zauważyć, że każdy inaczej może odebrać np. żart lub podważanie kompetencji. To drugie nie zawsze może oznaczać dyskryminację, tylko stwierdzenie obiektywne, że ktoś po prostu do czegoś może się mniej nadawać, niż ktoś inny. Odbiór, że ktoś jest faworyzowany względem mojej osoby często jest bardzo subiektywny i z automatu może być klasyfikowany jako dyskryminacja. Kto z nas nie chciałby zarabiać więcej, pracować mniej, wykonywać „ciekawsze” zadnia niż ktoś inny? Nie ma i nie może być równości we wszystkim i nie wszystko można uznać za dyskryminację.
5. Krzywdzące i nie poparte dowodami jest twierdzenie, że:
„Inna wyrazista grupa respondentów (raczej mężczyzn) w dosadny sposób kwestionuje problem dyskryminacji grup mniejszościowych, niesprawiedliwych przywilejów i nadużywania władzy, a także działalność Zespołu i Pełnomocniczki oraz sensowność samych badań. Wydaje się, że ta grupa respondentów jest silnie motywowana własnymi przekonaniami, wyznaniem, światopoglądem lub poglądami politycznymi.”
Na jakiej podstawie autorzy „planu równości” wnioskują, że ta grupa „jest silnie motywowana
własnymi przekonaniami, wyznaniem, światopoglądem lub poglądami politycznymi”, przecież to nie podlegało badaniu i można powiedzieć, że jest jawną NADINTERPRETACJĄ, która ma za zadanie uderzyć w mężczyzn. Należy też zadać pytanie, ile konkretnie było ankiet, które wyrażały swoje krytyczne zdanie. Może się okazać, że był to margines, a przedstawia się go jako „wyrazistą grupę”. Poza tym dlaczego przedstawienie zdania odrębnego, czy nawet krytyki uważa się jako coś złego, a tak zostało to przedstawione.
Osobiście uważam, że wiele pytań w ankiecie było po prostu niejasnych i źle sformułowanych.
6. Jaka jest mniejszość LGBT na PWr, która tak bardzo czuje się dyskryminowana?
Autorzy piszą, że: „Z wyróżnionych grup – jednoznacznie potwierdzając doświadczanie dyskryminacji i agresji słownej, wypowiadają się osoby, które jednocześnie deklarują utożsamianie się ze społecznością LGBTQ+. Osoby te mówią o braku przeciwwagi do wyrazistych, konserwatywno-katolickich poglądów części pracowników i to pracowników z przywilejami i władzą (profesura). Osoby w najbardziej jednoznaczny sposób mówiące o dyskryminacji poruszają też kwestię wpływu tych doświadczeń na stan psychiczny oraz chęć kontynuowania kariery studenckiej lub pracowniczej na PWr.”
Należałoby konkretnie podać ile takich osób zgłosiło swoje negatywne doświadczenia i dopiero na tej podstawie analizować jak powszechny jest to problem. Nasuwa się też pytanie, czy osoby LGBT nie są po prostu przewrażliwione na swoim punkcie i czy każdy, nawet najmniejszy przejaw krytyki lub braku tolerancji dla swoich zachowań i postulatów (do czego mają prawo osoby nie zgadzające się z ideologią LGBT) wyolbrzymiają i próbują pokazać jednoznacznie w negatywnym świetle, jako dyskryminację.
7. Czy proponowane szkolenia antydyskryminacyjne oraz branie uczestnictwa w różnego rodzaju wydarzeniach np. tęczowych tygodniach, będzie obowiązkowe dla pracowników PWr lub będzie dowolne, ale z możliwym, nieformalnym naciskiem ze strony przełożonych? Obawiam się, że może być realizowany pewnego rodzaju przymus, aby zgłosili się „ochotnicy”, którzy będą w tym uczestniczyć, a inni mogą być z czasem do tego wręcz zmuszani.
Zdecydowanie nie zgadzam się z tym, aby uczelnia brała udział w tego typu przedsięwzięciach. Przecież jeżeli np. na gmachu budynku głównego lub innych jednostek, zostanie wywieszona tęczowa flaga, oznacza to, że „cała” Politechnika identyfikuje się z daną grupą, bierze udział w jakimś wydarzeniu i osoby które są przeciwko temu zostały automatycznie i bez ich zgody do tego dopisane. Lub np. plakaty, które będą obowiązkowo porozwieszane w naszych jednostkach, będą świadczyły o nas wszystkich. Na coś takiego nie powinno być naszej zgody, a osoby decydujące nie powinny angażować się w działania, które dla wydaje się jednak większości nie są akceptowalne.
8. Kolejne moje zdziwienie, obawę oraz sprzeciw budzi fragment „planu równości” mówiący o:
„Opracowanie i wdrożenie rozwiązań pozwalających osobom nieidentyfikującym się ze swoim
nadanym imieniem na jego zmianę w systemach obsługi studentów”.
Wg. Polskiego prawa do osoby zwracamy się tak, jak ma ona zapisane w oficjalnych dokumentach. Czy PWr chce zmusić pracowników do tego, aby posługiwali się imieniem żeńskim w stosunku do mężczyzny, lub imieniem męskim w stosunku do kobiety – gdyż tak im się podoba i tego akurat żądają? Pomyślcie Państwo, że jeżeli się do tego dojdzie, a my nie zastosujemy się do wytycznych, to taka osoba („pokrzywdzona”) będzie mogła zgłosić taki fakt i nas samych jako akt dyskryminacji. To my będziemy musieli się tłumaczyć, być może nawet przed sądem, że zwracaliśmy się do danej osoby w sposób jaki określa polskie prawo. Czy PWr naprawdę nie ma ważniejszych spraw do rozwiązania niż tego typu?
9. Wydaje mi się, że o problemie dyskryminacji na PWr można by mówić tylko i wyłącznie na podstawie oficjalnych zgłoszeń w tym obszarze, jakie wpłynęły do Rektora PWr lub w inny sposób zostały upublicznione. Plan równości w swojej treści nie przedstawia żadnych wiarygodnych dowodów, że jakiekolwiek tego typu sprawy, na przestrzeni ostatnich lat, zostały oficjalnie zgłoszone. Opieranie się na anonimowych ankietach i wyciąganie z nich tak daleko idących wniosków, wydaje się dużym nadużyciem.
Szanowni Państwo,
Dziękuję za możliwość wypowiedzenia się w na tym forum, w tym temacie, gdyż są to moim zdaniem sprawy ważne, które mogą bezpośrednio wpływać na każdego pracownika PWr. Mam nadzieję, że moje uwagi będą przyczynkiem do szerszej dyskusji osób zainteresowanych, które podobnie jak ja mają zastrzeżenia, co do informacji i planów działania zawartych w „planie równości”.
Być może wspólnie, jako społeczność PWr, powinniśmy podjąć jakieś działania…
Z poważaniem
Jako pracownik Politechniki Wrocławskiej, w związku z Zarządzeniem Rektora PWr nr 143/2021 z dnia 22 listopada 2021 r. w sprawie Planu Równości dla Politechniki Wrocławskiej na lata 2022-2024 oraz opublikowaniem wspomnianego Planu, chcę wyrazić swoją opinię odnosząc się do informacji, wniosków i planów, zawartych w „planie równości”, a które to mogą dotyczyć całej społeczności PWr.
1. Czy w procesie powstawania „planu równości” w jakikolwiek sposób wsłuchano się w opinie i propozycje osób, które mają inny niż autorzy światopogląd oraz inne spojrzenie na tematy i propozycje w nim zawarte. Jeżeli NIE (a nigdzie nie znalazłem na to potwierdzenia) to dlaczego plan, który jest tworzony przez pewną grupę osób, o danych poglądach, jest z góry narzucany wszystkim pracownikom PWr. Jeżeli ma to być plan dla całej uczelni, to czy nie powinien być szerzej dyskutowany, być może przyjęty w formie jakiegoś referendum lub chociażby za zgodą Senatu PWr?
2. Bibliografia. Proszę zwrócić uwagę, że dokumenty źródłowe na które powołują się autorzy „planu równości” prezentują TYLKO JEDEN (lewacki) punkt widzenia. Możemy zauważyć m.in. opracowania:
- Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka;
- European Institute for Gender Equality…;
- Raporty dla Biura Rzecznika Praw Obywatelskich za kadencji pana Bodnara;
- Publikacje dr Anny Kurowskiej z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego oraz „równościowej” strony internetowej z tej uczelni.
Wygląda na to, że wykorzystana bibliografia ma na celu uwiarygodnić punkt widzenia autorów „planu równości”, co powoduje wrażenie, że prezentowane są argumenty tylko jednej strony. Dlaczego autorzy nie powołują się na publikacje, raporty i punkt widzenia osób, które mogą podać wiele kontrargumentów względem informacji zawartych w przytoczonych przez autorów raportach i publikacjach?
3. Nie ma równości we wszystkim, bo zaprzecza ona naturalnym różnicom jakie występują w każdym społeczeństwie. Można by powiedzieć, że równość proponowania w „planie równości” wdrożonym na PWr ogranicza i obraża zarówno kobiety jak i mężczyzn. Równości powinna się charakteryzować tym, że każdy ma takie same szanse np. do ubiegania się o dane stanowisko, a nie że te stanowiska mają być z góry obsadzone w danych proporcjach lub wg. jakiegoś klucza. Jest to po prostu bez sensu i chyba się zgodzimy, że jest niewykonalne, bez jakiegoś z góry ustalonego na siłę nakazu. Specyfika PWr jest taka, że może występować nadreprezentacja mężczyzn (zarówno wśród pracowników jak i studentów). Uczelnia powinna stwarzać równe szanse rozwoju dla każdego, a nie na siłę „wpychać” daną grupę w miejsca, którymi tak naprawdę może nie być zainteresowana. Działania które są proponowane w „planie równości”, można powiedzieć, że wręcz obrażają kobiety, które muszą być specjalnie „namawiane” poprzez odpowiedni przekaz i „wspierane” poprzez określone działania, do podjęcia jakiejś funkcji, aktywności zawodowej, studiowania danej dziedziny, tak jakby bez tego (specjalnego wsparcia) były z góry skazane na niepowodzenie, gdyż autorzy uważają, że są słabsze, gorsze, mniej zmotywowane...
4. W „planie równości” autorzy odnoszą się do wyników ankiet które zostały przeprowadzone wśród pracowników i studentów PWr. Piszą, że: „Wyniki badania wskazują, że bycie świadkiem lub ofiarą zachowań dyskryminacyjnych jest doświadczeniem dość powszechnym, tzn. dotyczy większości osób studiujących lub pracujących na Politechnice Wrocławskiej.” Należałoby zadać pytanie, czy wszystkie z 15 możliwych „sytuacji” to rzeczywiście jednoznaczna dyskryminacja i czy jeżeli ktoś się spotkał z taką sytuacją całkowicie sporadycznie, raz na kilka lat, to oznacza, że dyskryminacja jest powszechna i dotyczy tak szerokiej grupy osób? Należy też zauważyć, że każdy inaczej może odebrać np. żart lub podważanie kompetencji. To drugie nie zawsze może oznaczać dyskryminację, tylko stwierdzenie obiektywne, że ktoś po prostu do czegoś może się mniej nadawać, niż ktoś inny. Odbiór, że ktoś jest faworyzowany względem mojej osoby często jest bardzo subiektywny i z automatu może być klasyfikowany jako dyskryminacja. Kto z nas nie chciałby zarabiać więcej, pracować mniej, wykonywać „ciekawsze” zadnia niż ktoś inny? Nie ma i nie może być równości we wszystkim i nie wszystko można uznać za dyskryminację.
5. Krzywdzące i nie poparte dowodami jest twierdzenie, że:
„Inna wyrazista grupa respondentów (raczej mężczyzn) w dosadny sposób kwestionuje problem dyskryminacji grup mniejszościowych, niesprawiedliwych przywilejów i nadużywania władzy, a także działalność Zespołu i Pełnomocniczki oraz sensowność samych badań. Wydaje się, że ta grupa respondentów jest silnie motywowana własnymi przekonaniami, wyznaniem, światopoglądem lub poglądami politycznymi.”
Na jakiej podstawie autorzy „planu równości” wnioskują, że ta grupa „jest silnie motywowana
własnymi przekonaniami, wyznaniem, światopoglądem lub poglądami politycznymi”, przecież to nie podlegało badaniu i można powiedzieć, że jest jawną NADINTERPRETACJĄ, która ma za zadanie uderzyć w mężczyzn. Należy też zadać pytanie, ile konkretnie było ankiet, które wyrażały swoje krytyczne zdanie. Może się okazać, że był to margines, a przedstawia się go jako „wyrazistą grupę”. Poza tym dlaczego przedstawienie zdania odrębnego, czy nawet krytyki uważa się jako coś złego, a tak zostało to przedstawione.
Osobiście uważam, że wiele pytań w ankiecie było po prostu niejasnych i źle sformułowanych.
6. Jaka jest mniejszość LGBT na PWr, która tak bardzo czuje się dyskryminowana?
Autorzy piszą, że: „Z wyróżnionych grup – jednoznacznie potwierdzając doświadczanie dyskryminacji i agresji słownej, wypowiadają się osoby, które jednocześnie deklarują utożsamianie się ze społecznością LGBTQ+. Osoby te mówią o braku przeciwwagi do wyrazistych, konserwatywno-katolickich poglądów części pracowników i to pracowników z przywilejami i władzą (profesura). Osoby w najbardziej jednoznaczny sposób mówiące o dyskryminacji poruszają też kwestię wpływu tych doświadczeń na stan psychiczny oraz chęć kontynuowania kariery studenckiej lub pracowniczej na PWr.”
Należałoby konkretnie podać ile takich osób zgłosiło swoje negatywne doświadczenia i dopiero na tej podstawie analizować jak powszechny jest to problem. Nasuwa się też pytanie, czy osoby LGBT nie są po prostu przewrażliwione na swoim punkcie i czy każdy, nawet najmniejszy przejaw krytyki lub braku tolerancji dla swoich zachowań i postulatów (do czego mają prawo osoby nie zgadzające się z ideologią LGBT) wyolbrzymiają i próbują pokazać jednoznacznie w negatywnym świetle, jako dyskryminację.
7. Czy proponowane szkolenia antydyskryminacyjne oraz branie uczestnictwa w różnego rodzaju wydarzeniach np. tęczowych tygodniach, będzie obowiązkowe dla pracowników PWr lub będzie dowolne, ale z możliwym, nieformalnym naciskiem ze strony przełożonych? Obawiam się, że może być realizowany pewnego rodzaju przymus, aby zgłosili się „ochotnicy”, którzy będą w tym uczestniczyć, a inni mogą być z czasem do tego wręcz zmuszani.
Zdecydowanie nie zgadzam się z tym, aby uczelnia brała udział w tego typu przedsięwzięciach. Przecież jeżeli np. na gmachu budynku głównego lub innych jednostek, zostanie wywieszona tęczowa flaga, oznacza to, że „cała” Politechnika identyfikuje się z daną grupą, bierze udział w jakimś wydarzeniu i osoby które są przeciwko temu zostały automatycznie i bez ich zgody do tego dopisane. Lub np. plakaty, które będą obowiązkowo porozwieszane w naszych jednostkach, będą świadczyły o nas wszystkich. Na coś takiego nie powinno być naszej zgody, a osoby decydujące nie powinny angażować się w działania, które dla wydaje się jednak większości nie są akceptowalne.
8. Kolejne moje zdziwienie, obawę oraz sprzeciw budzi fragment „planu równości” mówiący o:
„Opracowanie i wdrożenie rozwiązań pozwalających osobom nieidentyfikującym się ze swoim
nadanym imieniem na jego zmianę w systemach obsługi studentów”.
Wg. Polskiego prawa do osoby zwracamy się tak, jak ma ona zapisane w oficjalnych dokumentach. Czy PWr chce zmusić pracowników do tego, aby posługiwali się imieniem żeńskim w stosunku do mężczyzny, lub imieniem męskim w stosunku do kobiety – gdyż tak im się podoba i tego akurat żądają? Pomyślcie Państwo, że jeżeli się do tego dojdzie, a my nie zastosujemy się do wytycznych, to taka osoba („pokrzywdzona”) będzie mogła zgłosić taki fakt i nas samych jako akt dyskryminacji. To my będziemy musieli się tłumaczyć, być może nawet przed sądem, że zwracaliśmy się do danej osoby w sposób jaki określa polskie prawo. Czy PWr naprawdę nie ma ważniejszych spraw do rozwiązania niż tego typu?
9. Wydaje mi się, że o problemie dyskryminacji na PWr można by mówić tylko i wyłącznie na podstawie oficjalnych zgłoszeń w tym obszarze, jakie wpłynęły do Rektora PWr lub w inny sposób zostały upublicznione. Plan równości w swojej treści nie przedstawia żadnych wiarygodnych dowodów, że jakiekolwiek tego typu sprawy, na przestrzeni ostatnich lat, zostały oficjalnie zgłoszone. Opieranie się na anonimowych ankietach i wyciąganie z nich tak daleko idących wniosków, wydaje się dużym nadużyciem.
Szanowni Państwo,
Dziękuję za możliwość wypowiedzenia się w na tym forum, w tym temacie, gdyż są to moim zdaniem sprawy ważne, które mogą bezpośrednio wpływać na każdego pracownika PWr. Mam nadzieję, że moje uwagi będą przyczynkiem do szerszej dyskusji osób zainteresowanych, które podobnie jak ja mają zastrzeżenia, co do informacji i planów działania zawartych w „planie równości”.
Być może wspólnie, jako społeczność PWr, powinniśmy podjąć jakieś działania…
Z poważaniem
List otwarty profesora Malinowskiego ws. aktualnych absurdów „punktowych” na polskich uczelniach. Przeciw pseudonauce Sądzę, że list ten powinien przeczytać każdy nauczyciel akademicki, zwłaszcza teraz przed zbliżającą się oceną nauczycieli. Link do listu: https://wpolityce.pl/polityka/568200-wstrzasajacy-list-prof-malinowskiego-pseudonauka-atakuje
List otwarty profesora Malinowskiego ws. aktualnych absurdów „punktowych” na polskich uczelniach. Przeciw pseudonauce
Sądzę, że list ten powinien przeczytać każdy nauczyciel akademicki, zwłaszcza teraz przed zbliżającą się oceną nauczycieli.
Link do listu:
https://wpolityce.pl/polityka/568200-wstrzasajacy-list-prof-malinowskiego-pseudonauka-atakuje
Sądzę, że list ten powinien przeczytać każdy nauczyciel akademicki, zwłaszcza teraz przed zbliżającą się oceną nauczycieli.
Link do listu:
https://wpolityce.pl/polityka/568200-wstrzasajacy-list-prof-malinowskiego-pseudonauka-atakuje
O dystrybucji budżetu na Uczelni Krzysztof M. Abramski, profesor, Wydział Elektroniki Dwa lata temu byliśmy świadkami bolesnej porażki Politechniki Wrocławskiej w ministerialnym konkursie o miano „Uczelni Badawczej”. Zauważyłem, że wywołało to olbrzymie poruszenie wśród pracowników, zwłaszcza młodych, którym od długiego czasu wmawiano jaką to jesteśmy wspaniałą uczelnią. Widać to było po frekwencji młodych na otwartym spotkaniu z władzami uczelni poświęconym temu przygnębiającemu epizodowi. Przyznajmy, był to kubeł zimnej wody, o którym szybko jednak zapomniano, bo pojawił się ważny temat zastępczy – koronawirus. Przy mijającej pandemii, jest pora, aby wrócić do tematu . Od pięćdziesięciu lat jestem obserwatorem i uczestnikiem życia akademickiego, zwłaszcza wrocławskiego. Jako tak zwany młody pracownik naukowy pamiętam, że przez prawie 20 lat końcówki komunizmu (1970–1990) rozwój naukowy grup badawczych możliwy był dzięki bardzo skromnemu finansowaniu państwa, polegającemu nie na grantach, ale raczej na tym, kto ile „wynegocjował” od dyrektora instytutu, dziekana, rektora. Nie było żadnych jasnych reguł rozdziału pieniędzy, a jeśli nawet były, to niestety znane było tylko nielicznym i wtajemniczonym, ale nie młodym. Miałeś młody pracować naukowo, nauczać, mogłeś zarabiać najwyżej jakieś zlecone, ale żadnych racjonalnych i przejrzystych reguł. Wydawało się, że po 1990 coś się zmieni, przynajmniej powinno, i to radykalnie. Tymczasem te zmiany może symbolizować jedna fraza z przypadkowo usłyszanej przeze mnie rozmowy pewnego „profesora wrocławskiego” zagadującego „profesora warszawskiego” – „Jasiu, jak tam u was w Warszawie? Są jakieś zmiany? Bo u nas udało się wszystko utrzymać po staremu”. W tej powyższej wypowiedzi zasadza się cała istota przemian naszej uczelni po 1990 roku i zapewne nie tylko naszej. Nie jest moim celem biadolenie. Chcę w tym wywodzie poruszyć istotną sprawę – pieniędzy, a dokładnie ich rozdziału. Ale od początku. Rolą uczelni (zwłaszcza badawczej) są badania i nauczanie (choć traktowane równorzędnie, to w takiej właśnie kolejności, jak czasami wydawany werdykt meczu bokserskiego – „remis ze... Czytaj dalej
O dystrybucji budżetu na Uczelni
Krzysztof M. Abramski, profesor, Wydział Elektroniki
Dwa lata temu byliśmy świadkami bolesnej porażki Politechniki Wrocławskiej w ministerialnym konkursie o miano „Uczelni Badawczej”. Zauważyłem, że wywołało to olbrzymie poruszenie wśród pracowników, zwłaszcza młodych, którym od długiego czasu wmawiano jaką to jesteśmy wspaniałą uczelnią. Widać to było po frekwencji młodych na otwartym spotkaniu z władzami uczelni poświęconym temu przygnębiającemu epizodowi. Przyznajmy, był to kubeł zimnej wody, o którym szybko jednak zapomniano, bo pojawił się ważny temat zastępczy – koronawirus.
Przy mijającej pandemii, jest pora, aby wrócić do tematu . Od pięćdziesięciu lat jestem obserwatorem i uczestnikiem życia akademickiego, zwłaszcza wrocławskiego. Jako tak zwany młody pracownik naukowy pamiętam, że przez prawie 20 lat końcówki komunizmu (1970–1990) rozwój naukowy grup badawczych możliwy był dzięki bardzo skromnemu finansowaniu państwa, polegającemu nie na grantach, ale raczej na tym, kto ile „wynegocjował” od dyrektora instytutu, dziekana, rektora. Nie było żadnych jasnych reguł rozdziału pieniędzy, a jeśli nawet były, to niestety znane było tylko nielicznym i wtajemniczonym, ale nie młodym. Miałeś młody pracować naukowo, nauczać, mogłeś zarabiać najwyżej jakieś zlecone, ale żadnych racjonalnych i przejrzystych reguł. Wydawało się, że po 1990 coś się zmieni, przynajmniej powinno, i to radykalnie. Tymczasem te zmiany może symbolizować jedna fraza z przypadkowo usłyszanej przeze mnie rozmowy pewnego „profesora wrocławskiego” zagadującego „profesora warszawskiego” – „Jasiu, jak tam u was w Warszawie? Są jakieś zmiany? Bo u nas udało się wszystko utrzymać po staremu”. W tej powyższej wypowiedzi zasadza się cała istota przemian naszej uczelni po 1990 roku i zapewne nie tylko naszej.
Nie jest moim celem biadolenie. Chcę w tym wywodzie poruszyć istotną sprawę – pieniędzy, a dokładnie ich rozdziału.
Ale od początku. Rolą uczelni (zwłaszcza badawczej) są badania i nauczanie (choć traktowane równorzędnie, to w takiej właśnie kolejności, jak czasami wydawany werdykt meczu bokserskiego – „remis ze wskazaniem na …”). Zawsze były jakieś algorytmy przydziału pieniędzy uczelniom z Ministerstwa. Nie znałem ich wcześniejszych wersji, ale od czasu, kiedy zostałem kierownikiem zakładu, a potem katedry (2002, 2007), życie zmuszało mnie choćby próbować dociekać jak ta dystrybucja działa. Władze uczelni przydzielały tzw. pieniądze budżetowe wydziałom według sobie tylko znanego algorytmu (powiedzmy quasi-ministerialnego). Na Wydziałach zapanowały dwa modele redystrybucji pieniędzy:
1. Pierwszy model, bardzo prosty, „cały budżet w rękach dziekana” (to wydział odpowiadał za płace, obsługę wszystkiego i wszystkie opłaty), a do dziekana szło się ewentualnie po „ekstrasy”.
Z góry osądzę, że to model absolutnie demotywujący, beznadziejnie niesprawny, niesprawiedliwy, bez perspektyw rozwoju i nawet nie zamierzam tego wyjaśniać.
2. Drugi model, wprowadzony chyba z siedem lat temu, opierał się na algorytmie bazującym też na ministerialnym, bardziej albo mniej modyfikowanym na wydziale, z budżetem rozdzielanym na katedry (moja katedra od lat brała udział w tej procedurze). Zatem jednostką odpowiedzialną za bilansowanie budżetu była katedra, która dysponowała pieniędzmi na wszystko (płace, obsługę, sprzątanie, media itp.) Pełna samorządność. To jest niełatwe, ale to zmusza kierownika i pracowników katedry do racjonalnego gospodarowania każdą złotówką.
Wyjątek stanowił budżet rozdysponowany w roku 2020, który charakteryzował się tym, że za nim nie stał żaden racjonalny algorytm.
Algorytm ministerialny zwykle uwzględnia/ł pięć zasadniczych elementów z różnymi wagami:
- czynnik kadrowy,
- czynnik dydaktyczny („magiczna 13”),
- dorobek naukowy (publikacje, patenty),
- aktywność naukową (granty, zlecenia, ekspertyzy, działalność międzynarodowa),
- rozwój młodej kadry (doktoranci, habilitacje).
Zrównoważony rozwój, uwzględniający te wszystkie elementy, powinien pozwalać katedrze, zwłaszcza przy dobrym gospodarowaniu, wychodzić z budżetem na plus. Niestety, są katedry, które wykazują istotne braki z powodu:
- przerostu kadry (duże koszty),
- deficytu publikacyjnego,
- braku aktywności naukowej (grantów, zleceń, a więc choćby braku tzw. narzutów)
i ich wyniki finansowe są niepomyślne. Są katedry, gdzie cała para idzie w zarabianie na „nadgodzinach dydaktycznych”. Młodych ludzi wykorzystuje się do uprawiania dydaktyki w monstrualnych wymiarach. Proszę Państwa, ci młodzi po kilku sezonach takiej „pseudo-aktywności dydaktycznej” totalnie jałowieją i stają się „naukowymi eunuchami”. Nie wolno tego robić. Wydaje się, że wprowadzona „magiczna 13” jest rozsądną liczbą i trzeba się jej trzymać.
Zdobywaniu grantów powinno towarzyszyć zatrudnianie pracowników na etatach naukowo-badawczych (doktorantów, postdoków, a nawet profesorów). Takie są sprawdzone modele i mechanizmy na prestiżowych uniwersytetach zachodnich. To jest swoisty sposób na sukces naukowy, dydaktyczny i bez wątpienia finansowy.
Podsumowując, przy rozdziale pieniędzy na uczelni trzeba się kierować ustalonym algorytmem (pewnie ministerialnym, bo wydaje się być dość racjonalnym), ujawnić go, upowszechnić i konsekwentnie stosować na poziomie katedry, bez dodatkowego ręcznego sterowania i gmerania. Reguły muszą być jasne, przejrzyste i trwałe, a rozdział jawny.
CZYŻ NIE JEST TO NASZE ELEMENTARNE PRAWO ?
Krzysztof M. Abramski, profesor, Wydział Elektroniki
Dwa lata temu byliśmy świadkami bolesnej porażki Politechniki Wrocławskiej w ministerialnym konkursie o miano „Uczelni Badawczej”. Zauważyłem, że wywołało to olbrzymie poruszenie wśród pracowników, zwłaszcza młodych, którym od długiego czasu wmawiano jaką to jesteśmy wspaniałą uczelnią. Widać to było po frekwencji młodych na otwartym spotkaniu z władzami uczelni poświęconym temu przygnębiającemu epizodowi. Przyznajmy, był to kubeł zimnej wody, o którym szybko jednak zapomniano, bo pojawił się ważny temat zastępczy – koronawirus.
Przy mijającej pandemii, jest pora, aby wrócić do tematu . Od pięćdziesięciu lat jestem obserwatorem i uczestnikiem życia akademickiego, zwłaszcza wrocławskiego. Jako tak zwany młody pracownik naukowy pamiętam, że przez prawie 20 lat końcówki komunizmu (1970–1990) rozwój naukowy grup badawczych możliwy był dzięki bardzo skromnemu finansowaniu państwa, polegającemu nie na grantach, ale raczej na tym, kto ile „wynegocjował” od dyrektora instytutu, dziekana, rektora. Nie było żadnych jasnych reguł rozdziału pieniędzy, a jeśli nawet były, to niestety znane było tylko nielicznym i wtajemniczonym, ale nie młodym. Miałeś młody pracować naukowo, nauczać, mogłeś zarabiać najwyżej jakieś zlecone, ale żadnych racjonalnych i przejrzystych reguł. Wydawało się, że po 1990 coś się zmieni, przynajmniej powinno, i to radykalnie. Tymczasem te zmiany może symbolizować jedna fraza z przypadkowo usłyszanej przeze mnie rozmowy pewnego „profesora wrocławskiego” zagadującego „profesora warszawskiego” – „Jasiu, jak tam u was w Warszawie? Są jakieś zmiany? Bo u nas udało się wszystko utrzymać po staremu”. W tej powyższej wypowiedzi zasadza się cała istota przemian naszej uczelni po 1990 roku i zapewne nie tylko naszej.
Nie jest moim celem biadolenie. Chcę w tym wywodzie poruszyć istotną sprawę – pieniędzy, a dokładnie ich rozdziału.
Ale od początku. Rolą uczelni (zwłaszcza badawczej) są badania i nauczanie (choć traktowane równorzędnie, to w takiej właśnie kolejności, jak czasami wydawany werdykt meczu bokserskiego – „remis ze wskazaniem na …”). Zawsze były jakieś algorytmy przydziału pieniędzy uczelniom z Ministerstwa. Nie znałem ich wcześniejszych wersji, ale od czasu, kiedy zostałem kierownikiem zakładu, a potem katedry (2002, 2007), życie zmuszało mnie choćby próbować dociekać jak ta dystrybucja działa. Władze uczelni przydzielały tzw. pieniądze budżetowe wydziałom według sobie tylko znanego algorytmu (powiedzmy quasi-ministerialnego). Na Wydziałach zapanowały dwa modele redystrybucji pieniędzy:
1. Pierwszy model, bardzo prosty, „cały budżet w rękach dziekana” (to wydział odpowiadał za płace, obsługę wszystkiego i wszystkie opłaty), a do dziekana szło się ewentualnie po „ekstrasy”.
Z góry osądzę, że to model absolutnie demotywujący, beznadziejnie niesprawny, niesprawiedliwy, bez perspektyw rozwoju i nawet nie zamierzam tego wyjaśniać.
2. Drugi model, wprowadzony chyba z siedem lat temu, opierał się na algorytmie bazującym też na ministerialnym, bardziej albo mniej modyfikowanym na wydziale, z budżetem rozdzielanym na katedry (moja katedra od lat brała udział w tej procedurze). Zatem jednostką odpowiedzialną za bilansowanie budżetu była katedra, która dysponowała pieniędzmi na wszystko (płace, obsługę, sprzątanie, media itp.) Pełna samorządność. To jest niełatwe, ale to zmusza kierownika i pracowników katedry do racjonalnego gospodarowania każdą złotówką.
Wyjątek stanowił budżet rozdysponowany w roku 2020, który charakteryzował się tym, że za nim nie stał żaden racjonalny algorytm.
Algorytm ministerialny zwykle uwzględnia/ł pięć zasadniczych elementów z różnymi wagami:
- czynnik kadrowy,
- czynnik dydaktyczny („magiczna 13”),
- dorobek naukowy (publikacje, patenty),
- aktywność naukową (granty, zlecenia, ekspertyzy, działalność międzynarodowa),
- rozwój młodej kadry (doktoranci, habilitacje).
Zrównoważony rozwój, uwzględniający te wszystkie elementy, powinien pozwalać katedrze, zwłaszcza przy dobrym gospodarowaniu, wychodzić z budżetem na plus. Niestety, są katedry, które wykazują istotne braki z powodu:
- przerostu kadry (duże koszty),
- deficytu publikacyjnego,
- braku aktywności naukowej (grantów, zleceń, a więc choćby braku tzw. narzutów)
i ich wyniki finansowe są niepomyślne. Są katedry, gdzie cała para idzie w zarabianie na „nadgodzinach dydaktycznych”. Młodych ludzi wykorzystuje się do uprawiania dydaktyki w monstrualnych wymiarach. Proszę Państwa, ci młodzi po kilku sezonach takiej „pseudo-aktywności dydaktycznej” totalnie jałowieją i stają się „naukowymi eunuchami”. Nie wolno tego robić. Wydaje się, że wprowadzona „magiczna 13” jest rozsądną liczbą i trzeba się jej trzymać.
Zdobywaniu grantów powinno towarzyszyć zatrudnianie pracowników na etatach naukowo-badawczych (doktorantów, postdoków, a nawet profesorów). Takie są sprawdzone modele i mechanizmy na prestiżowych uniwersytetach zachodnich. To jest swoisty sposób na sukces naukowy, dydaktyczny i bez wątpienia finansowy.
Podsumowując, przy rozdziale pieniędzy na uczelni trzeba się kierować ustalonym algorytmem (pewnie ministerialnym, bo wydaje się być dość racjonalnym), ujawnić go, upowszechnić i konsekwentnie stosować na poziomie katedry, bez dodatkowego ręcznego sterowania i gmerania. Reguły muszą być jasne, przejrzyste i trwałe, a rozdział jawny.
CZYŻ NIE JEST TO NASZE ELEMENTARNE PRAWO ?
Osoby zainteresowane tematyką punktozy mogą skorzystać z linków prowadzących do artykułów, które ukazały się w „Forum Akademickim” Wywiad prof. Bernackiego, Trzeba było naprawić ten błąd, FA, kwiecień 2021 https://drive.google.com/file/d/1xK_wMd5iT72pEgDpQJJTdZ5hQYqvIapU/view?usp=sharing Pułapki ewaluacji, Andrzej Jajszczyk https://drive.google.com/file/d/19OOUpwHglCpqQo29mNIT9iycGq4lOmdZ/view?usp=sharing Punkty na sprzedaż, Edward Radosiński https://drive.google.com/file/d/1lLObjm3axc7E-8CrBuXQJJBxx3ra9oS7/view?usp=sharing Uczelnie w czasie punktozy, Edward Radosiński https://drive.google.com/file/d/1IZwXGeniCw_Rm9hjsecAY6zM-oGNhxBh/view?usp=sharing Special issues czyli polska afera międzynarodowych publikatorów, Piotr Kieraciński https://drive.google.com/file/d/1b8TkeVUk-iWf5wSKXEzi-nW__zfZipVe/view?usp=sharing Potencjalne drapieżne w wykazie czasopism, Jolanta Szczepaniak https://drive.google.com/file/d/1ROnf-SJmQtBO1HExAjzRjJvyjpszUGXJ/view?usp=sharing O ewaluacji nauki, slotach i drapieżnych czasopismach, Grzegorz Węgrzyn https://drive.google.com/file/d/1Y7SrL_6GY2Q30kzZmBwT95G19SFjCBxc/view?usp=sharing
Osoby zainteresowane tematyką punktozy mogą skorzystać z linków prowadzących do artykułów, które ukazały się w „Forum Akademickim”
Wywiad prof. Bernackiego, Trzeba było naprawić ten błąd, FA, kwiecień 2021
https://drive.google.com/file/d/1xK_wMd5iT72pEgDpQJJTdZ5hQYqvIapU/view?usp=sharing
Pułapki ewaluacji, Andrzej Jajszczyk
https://drive.google.com/file/d/19OOUpwHglCpqQo29mNIT9iycGq4lOmdZ/view?usp=sharing
Punkty na sprzedaż, Edward Radosiński
https://drive.google.com/file/d/1lLObjm3axc7E-8CrBuXQJJBxx3ra9oS7/view?usp=sharing
Uczelnie w czasie punktozy, Edward Radosiński
https://drive.google.com/file/d/1IZwXGeniCw_Rm9hjsecAY6zM-oGNhxBh/view?usp=sharing
Special issues czyli polska afera międzynarodowych publikatorów, Piotr Kieraciński
https://drive.google.com/file/d/1b8TkeVUk-iWf5wSKXEzi-nW__zfZipVe/view?usp=sharing
Potencjalne drapieżne w wykazie czasopism, Jolanta Szczepaniak
https://drive.google.com/file/d/1ROnf-SJmQtBO1HExAjzRjJvyjpszUGXJ/view?usp=sharing
O ewaluacji nauki, slotach i drapieżnych czasopismach, Grzegorz Węgrzyn
https://drive.google.com/file/d/1Y7SrL_6GY2Q30kzZmBwT95G19SFjCBxc/view?usp=sharing
Wywiad prof. Bernackiego, Trzeba było naprawić ten błąd, FA, kwiecień 2021
https://drive.google.com/file/d/1xK_wMd5iT72pEgDpQJJTdZ5hQYqvIapU/view?usp=sharing
Pułapki ewaluacji, Andrzej Jajszczyk
https://drive.google.com/file/d/19OOUpwHglCpqQo29mNIT9iycGq4lOmdZ/view?usp=sharing
Punkty na sprzedaż, Edward Radosiński
https://drive.google.com/file/d/1lLObjm3axc7E-8CrBuXQJJBxx3ra9oS7/view?usp=sharing
Uczelnie w czasie punktozy, Edward Radosiński
https://drive.google.com/file/d/1IZwXGeniCw_Rm9hjsecAY6zM-oGNhxBh/view?usp=sharing
Special issues czyli polska afera międzynarodowych publikatorów, Piotr Kieraciński
https://drive.google.com/file/d/1b8TkeVUk-iWf5wSKXEzi-nW__zfZipVe/view?usp=sharing
Potencjalne drapieżne w wykazie czasopism, Jolanta Szczepaniak
https://drive.google.com/file/d/1ROnf-SJmQtBO1HExAjzRjJvyjpszUGXJ/view?usp=sharing
O ewaluacji nauki, slotach i drapieżnych czasopismach, Grzegorz Węgrzyn
https://drive.google.com/file/d/1Y7SrL_6GY2Q30kzZmBwT95G19SFjCBxc/view?usp=sharing
Szanowni Państwo, popieram opinię dra hab.inż. Krystiana Chrzana w sprawie kartek świątecznych. Święta Wielkiej Nocy dla osób wierzących i praktykujących, a ufam, że dużo takich pracuje na Politechnice Wrocławskiej, mają charakter przeżyć religijnych. W związku z tym powinny być kartki świąteczne do wyboru dla osób wierzących. Z wyrazami szacunku, Marek Dubiński
Szanowni Państwo, popieram opinię dra hab.inż. Krystiana Chrzana w sprawie kartek świątecznych. Święta Wielkiej Nocy dla osób wierzących i praktykujących, a ufam, że dużo takich pracuje na Politechnice Wrocławskiej, mają charakter przeżyć religijnych. W związku z tym powinny być kartki świąteczne do wyboru dla osób wierzących. Z wyrazami szacunku, Marek Dubiński








