Grudzień’70

 

WYDARZENIA GRUDNIA ’70 NA WYBRZEŻU

To Oni upomnieli się o swoje prawa

 

      Pod koniec 1970 roku w Polsce pogłębiał się kryzys gospodarczy, szczególnie dostrzegalny w przemyśle, w rolnictwie i budownictwie. Centralnie sterowana gospodarka przynosiła niską wydajność produkcji, towary wytwarzano według przestarzałych technologii, co uniemożliwiało ich eksport poza kraje związane sojuszem ze Związkiem Radzieckim. Poziom materialny przeciętnej rodziny polskiej nie poprawiał się. Statystyczny Polak spędzał codziennie około 1,5 godziny w kolejkach. Brakowało mieszkań, a sytuację pogarszał fakt wyżu demograficznego. Brakowało również żywności, w tym podstawowych produktów z tej grupy, gdyż wciąż niedoinwestowane rolnictwo nie mogło pokryć wzrastającego zapotrzebowania. Niedoinwestowany był ciągle sektor usług, za mało było sklepów, co rodziło problemy zaopatrzenia miast. Wobec wzrastającej stagnacji gospodarczej PZPR podjęła decyzję podwyżkach cen żywności w dniu 30 października 1970 roku. Uchwałą miała wejść w życie jeszcze w grudniu przed świętami Bożego Narodzenia.

8 grudnia w MSW i MON zaczęły czynić przygotowania do wprowadzania stanu pełnej gotowości, co nastąpiło trzy dni później.

11 grudnia projekt Rady Ministrów o wprowadzeniu podwyżek cen artykułów przemysłowych i rolnych był rozpatrywany przez Biuro Polityczne PZPR. Został on zatwierdzony, a jedyną osobą, która go nie poparła był Stefan Jędruchowski, który zwracał uwagę na brak rozeznania jak społeczeństwo zareaguje na tę wiadomość o podwyżkach.

12 grudnia w przemówieniu radiowo-telewizyjnym Władysław Gomułka zapowiedział podwyżki cen. Drożały: masło i jego przetwory o 17,6%, mąka o 16%, ryby i jego przetwory o 11,7%, makaron o 15%, kasza jęczmienna o 31%, dżemy o 36,2%. Jednocześnie taniały telewizory, pralki, odkurzacze, maszyny do szycia, niektóre tkaniny i lekarstwa. Jednocześnie już 12 grudnia do organizacji partyjnych skierowano list, który miał za zadanie wytłumaczyć sens owych podwyżek.

13 grudnia opublikowano w prasie informację o podwyżkach cen, przekazano również stanowisko Prezydium i Komitetu Wykonawczego Centralnej Rady Związków Zawodowych w tej sprawie, akceptujące podwyżki. Starano się przedstawić je jako „regulację cen”, co było zupełną fikcją, gdyż drożały artykuły codziennego użytku, a taniały artykuły przemysłowe, na których zakup rodziny decydowały się rzadko. Poza tym podwyżki cen żywności wyznaczono na okres przed Świętami Bożego Narodzenia.

14 grudnia w poniedziałek, towar sprzedawany był po nowych cenach. Tego samego dnia przed budynkiem dyrekcji Stoczni Gdańskiej zebrał się trzytysięczny tłum pracowników, domagający się odwołania podwyżek. Wyłoniono przedstawicieli, którzy przedstawili dyrekcji swe żądania, domagając się rekompensat za podwyżkę, protestując jednocześnie przeciw pracy związków zawodowych, nie troszczących się zupełnie o interesy pracowników stoczni. Wobec braku jakiejkolwiek reakcji ze strony dyrekcji pochód ruszył pod budynek Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku. Tego samego dnia, grupa demonstrantów ruszyła w stronę Politechniki Gdańskiej. Do demonstrantów wyszedł rektor Janusz Staliński i I sekretarz KC PZPR Zdzisław Przewłócki. Apelowali o powrót do pracy spokój, po opuszczeniu budynku część pochodu udała się pod gmach rozgłośni radiowej, gdzie zażądano uruchomienia nadajników potrzebnych do przekazania komunikatu o strajku na cały kraj. Próba zajęcia rozgłośni zakończyła się niepowodzeniem. Cały czas oddziały milicji starały się rozpędzić tłum, ale bezskutecznie. Doszło do starć z milicją, która dysponowała wówczas zbyt małymi siłami by zatrzymać demonstrantów. Około godziny 16-tej rozeszły się pogłoski o aresztowaniu delegacji robotników, która miała rozmawiać z władzami. Tego samego dnia z megafonu zdobytego radiowozu milicyjnego ogłoszono, że 15 grudnia odbędzie się strajk powszechny. Zamieszki 14 grudnia trwały aż do wieczora, na szczęście obyło się bez ofiar śmiertelnych. W gdańskiej Akademii Medycznej udzielono pomocy 19 rannym, 16 z nich zatrzymano w szpitalu. Poza tym demonstranci spalili 2 kioski „Ruchu”, 7 samochodów, oprócz tego 1 samochód bojowy został uszkodzony, zdemolowano 16 sklepów.

15 grudnia we wtorek strajk objął kolejne zakłady Trójmiasta, m.in. Stocznię im. Komuny Paryskiej w Gdyni, gdzie robotnicy zaczęli strajkować o godz. 6.30. W Gdańsku do strajku włączyły się Zakłady Naprawy Taboru Kolejowego, Gdańska Fabryka Mebli, Fabryka Konserw Rybnych i Zakłady Futrzarskie, Stocznia Północna, Gdańska Stocznia Remontowa. O 6.40 robotnicy w liczbie około sześciu tysięcy, którzy zgromadzili się przed budynkiem dyrekcji Stoczni Gdańskiej rozpoczęli pochód pod budynek Komendy Głównej MO i Prezydium MRN. W toku walki, robotnikom udało się zepchnąć oddziały ZOMO na ulicę Świerczewskiego. Demonstranci podpalili 6 radiowozów i 3 samochody prywatne, a następnie uzbrojeni w żelazne pręty i butelki z benzyną dotarli do gmachu Wydziału Ruchu Drogowego KM MO. Około godziny 8 rano w Gdyni tłum robotników zebrał się przed bramą Stoczni im. Komuny Paryskiej. Dyrektor stoczni M. Tymiński, I sekretarz KZ PZPR W. Porzycki wzywali do zaprzestania strajku i powrotu do pracy. Jednocześnie w Warszawie, odbyło się spotkanie, w którym wzięli udział: Władysław Gomułka, Marian Spychalski, Józef Cyrankiewicz, Bolesław Jaszczuk, Mieczysław Moczar, Ryszard Strzelecki Stanisław Kania, Wojciech Jaruzelski, Kazimierz Świtała oraz Tadeusz Pietrzak. Po analizie sytuacji na Wybrzeżu obradowało nad rozwiązaniem konfliktu. Tłum podpalił gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku. We wtorek Gomułka podjął decyzję o użyciu broni palnej, w sytuacji gdy okaże się to jedynym wyjściem. Decyzja ta weszła w życie ok. godz. 12-tej. W Trójmieście zaczęła obowiązywać godzina policyjna.

16 grudnia do Gdańska wjechało wojsko, czołgi i transportery, co nie rozwiązało trudnej sytuacji, wprost przeciwnie zaostrzyło wzajemne relacje. Z rozkazu Gomułki do Gdańska przyjechał jego zaufany, współpracownik Zenon Kliszko, który polecił wojsku i milicji zastosować w razie potrzeby rozwiązanie siłowe, co oznaczało w praktyce użycie broni palnej. 16 grudnia, gdy demonstranci Stoczni Gdańskiej wyszli za bramę, otwarto do nich ogień, padły pierwsze ofiary śmiertelne. Zamieszki przeniosły się szybko na ulice Gdańska, Gdyni, Słupska oraz Elbląga.

17 grudnia – najtragiczniejszego dnia grudnia 70, wiadukt koło stacji Gdynia-Stocznia okazał się obstawiony wojskiem. Ludziom kazano się nagle rozejść, bez ostrzeżenia otworzono do nich ogień. Nadjeżdżały ciągle nowe pociągi, z których wysiadali pracownicy zmierzający do Stoczni. Około 5 tysięcy ludzi toczyło przez 2 godziny walki z oddziałami MO i wojskiem. Padło wielu rannych i zabitych, w tym także kobieta w ciąży. Wojsko i policja strzelały do tłumu zebranego w peronach, patrole policyjne biły do nieprzytomności młodych mężczyzn. Jedna z grup robotników przedostała się do śródmieścia niosąc zwłoki 20-letniego chłopca owinięte biało-czerwona flagą – symbol tragedii. Ostrzelanie spokojnie idących do pracy robotników było bez wątpienia przejawem ludobójstwa wykonanym z zimną krwią na rozkaz kogoś z „góry”, by zapobiec przekształceniu się demonstracji w strajki okupacyjne. „w przypadku Gdyni można z całą pewnością mówić o masakrze – przynajmniej początkowo – bezbronnego tłumu”. Tego dnia – według oficjalnych danych – w Gdyni zmarło z powodu ran 18 rannych, przyjęto do szpitali 233 rannych, pomocy udzielano 347 osobom, „Ustalenie odpowiedzialności prawnej bądź prawno – konstytucyjnej konkretnych osób [za te wydarzenia] jest praktycznie niemożliwe, a w każdym razie bardzo trudne”. W tym samym czasie w Stoczni im. Warskiego w Szczecinie robotnicy wysłali swych przedstawicieli do I sekretarza KW Antoniego Walaszaka, który odmówił spotkania i kazał otoczyć stocznię funkcjonariuszami MO. Załoga Stoczni uchwaliła postulaty obejmujące między innymi żądanie powołania niezależnych od władz związków zawodowych, podwyżki płac, obniżki cen, oraz „nieszargania honoru wojskowego” poprzez przebieranie się milicji w mundury Wojska Polskiego. Po próbach wyjścia ze Stoczni manifestanci zostali zaatakowani pałkami przez milicję, cofnęli się, jednak ponownie podjęli próby dostania się pod gmach KW i wyszli uzbrojeni w metalowe rury. MO otworzyła ogień raniąc i zabijając wiele osób. Demonstranci siłą przebili kordony policyjne stawiając w płomieniach kilka wozów MO, aż pochód dotarł w końcu pod KW. Przerażeni dygnitarze partyjni zaczęli uciekać do budynku Komendy MO. Willa Walaszaka jak i gmach KW został spalony. Demonstranci atakowani przez funkcjonariuszy MO ruszyli na gmach Komendy podpalając przyległe mu budynki. Drzwi Komendy wyważono, posypały się stamtąd strzały, znów padli ranni i zabici. Do zdobycia budynku Komendy nie doszło, gdyż do akcji wkroczyły jednostki WP, które przybyły spoza Szczecina. Policja rozpoczęła pacyfikację, unikając większych grup, łapała i bestialsko katowała pojedyncze osoby. Akcją w Szczecinie dowodził minister spraw wewnętrznych gen. Ryszard Matejewski.

17 grudnia strajkował także elbląski „Zamech”, rejon I portu w Gdańsku ZNTK „Unimor”, Gdańskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego i inne zakłady Trójmiasta. W wieczornym wydaniu dziennika podano do wiadomości informacje o ogłoszeniu uchwały Rady Ministrów potwierdzającej zobowiązania „organów ścigania” do podejmowania odpowiednich kroków w celu przywrócenia porządku w tym „wszystkich prawnie dostępnych środków przymusu włącznie do użycia broni przeciwko osobom dopuszczającym się zamachów na życie i zdrowie obywateli, grabieży i niszczenia mienia oraz urządzeń publicznych”. Zamachów na życie i zdrowie obywateli dopuszczało się wojsko, ale prawdopodobnie nie o to chodziło w uchwale. O 20.00 wystąpił premier Cyrankiewicz. Podkreślił chuligański charakter wystąpień pomijając przyczyny robotniczych protestów. Podkreślał straty materialne, wzywał dość dwuznacznie: „Odrzućcie od siebie prowokatorów, nie dawajcie posłuchu awanturnikom”. Premier – podobnie jak przed czternastu laty w Poznaniu – groził i uspokajał. Do zamieszek na mniejszą skalę doszło także w Krakowie i Wałbrzychu. Strajki wybuchły również w Warszawie, Wrocławiu, Nysie, Białymstoku i Oświęcimiu.

18 grudnia strajkowały: port i stocznia w Gdyni, stocznie, I i II rejon portu, ZNTK i inne zakłady Gdańska. Nie pracowały „Zamech” i Zakłady Przemysłu Drzewnego w Elblągu, gdzie doszło do starć przed komitetem PZPR, od strzałów policji i wojska znów padły ofiary. Komitet Strajkowy Stoczni z członkiem partii Dopierałą na czele stał się jedyną władzą w Szczecinie. Obradujące z niewielkimi przerwami Biuro Polityczne zaczęło się dzielić. Na początku użycie siły akceptowali wszyscy członkowie BP, po pewnym czasie, gdy padły dziesiątki ofiar, kontrola nad aparatem przemocy znajdowała się raczej w rękach Moczara i Gierka niż Gomułki, a kontynuacja używania wojska do walki z demonstrantami groziła nieobliczalnymi konsekwencjami wobec zdarzających się wypadków odmawiania wykonywania rozkazów, kierownicze gremium PZPR uległo podziałowi. Już 18 grudnia okazało się, ze większość członków Biura Politycznego jest za politycznym rozwiązaniem konfliktu. Koszty wydarzeń miałby zapłacić w tym przypadku Gomułka i jego ludzie. Szef PZPR znalazł się w mniejszości co do kwestii konieczności zdławienia „kontrrewolucji”. Znalazł się w sytuacji bez wyjścia gdy nadeszła informacja z Moskwy, że problem należy załatwić wewnętrznymi siłami PRL. Gomułkę odwieziono do rządowej kliniki, gdyż prawdopodobnie presja okoliczności wywołała atak nadciśnienia.

Z 18 na 19 grudnia Biuro Polityczne podjęło decyzję o ustaleniu kandydata na nowego I sekretarza PZPR. Kreml popierał zmianę układu sił w Biurze Politycznym, wskazał na Edwarda Gierka jako nowego szefa partii. Gierek przybył pośpiesznie ze Śląska, gdzie czuwał, by „jego klasa robotnicza” poparła go przez „spokojną pracę” i objął władze.

19 grudnia wojsko opuściło Stocznię Gdańską, trwał strajk w Szczecinie, ale policja przestała prowadzić akcje zaczepne. Następnego dnia rano wiadomość o odsunięciu dotarła do Gomułki w klinice. Mimo ciężkiego stanu zdrowia przybył do sali obrad Biura Politycznego i oskarżył zebranych za spiskowanie za jego placami, akcję zakończyli lekarze z kliniki, w której przebywał Gomułka nakazując mu powrót do szpitala, w przeciwnym razie nie będą ręczyć za jego zdrowie ani czyny. Wysłani przez Biuro Partyjne do kliniki Kliszko i Cyrankiewicz uzyskali wreszcie pisemną rezygnację od Gomułki. Zmiana objęła także najbliższych współpracowników Gomułki, m.in. Kliszko i Spychalskiego, na których miejsce weszli do Biura Politycznego nowi ludzie, poleceni przez Gierka, m.in. Edward Babiuch, Piotr Jaroszewicz i Mieczysław Moczar. W trybie nadzwyczajnym zwołano w stolicy plenum KC, gdzie dokonano oficjalnych zmian, mówiono o 36 zabitych i stwierdzano, że chuligańskie według propagandy przypisanej Gomułce zajścia miały autentycznie robotniczy charakter. Cała odpowiedzialność za kryzys spadła na Gomułkę i jego czterech współpracowników. Plenum trwało zaledwie dwie godziny, by dać nowemu I sekretarzowi Edwardowi Gierkowi czas na przygotowanie przemówienia dla telewizji. Gierek mówił, iż partii „nie wolno utracić wspólnego języka z ludźmi pracy”. Zapowiedział rozpatrzenie możliwości poprawy położenia materialnego najbiedniejszych oraz zmiany założeń planu pięcioletniego na lata 1971-1975. Pochwalił robotników, którzy nie strajkowali za „dyscyplinę społeczną”, a tym, „którzy się dali ponieść emocjom”, łaskawie wybaczył. Zaapelował o spokój, porządek i „jedność całego narodu”. Przemówienie Gierka zostało na ogół odebrane pozytywnie. Społeczeństwo w głębi kraju, zaintrygowane wydarzeniami na wybrzeżu, lecz ciągle nie znając ich krwawego przebiegu, wydawało się zaspokojone zmianą ekipy i nowym stylem Gierka. Jednak zmiany we władzach nie ugasiły strajków.

22 grudnia wobec groźby interwencji sił MO i wojska przerwano protest w Stoczni Szczecińskiej.

22 grudnia w Szczecinie zostało podpisane porozumienie, gwarantujące robotnikom zniesienie podwyżek, i podwyżki płac, obiecano nie szykanować uczestników strajków.

24 stycznia 1971 roku Gierek i Jaroszewicz nieoczekiwanie pojawili się znów w strajkującej Stoczni szczecińskiej. Dzień później rozmawiali ze stoczniowcami w Gdańsku. Z trudem, ale udało się im uzyskać poparcie. Końcowe pytanie Gierka „Pomożecie?” i chóralna odpowiedź „Pomożemy!” przeszły do historii.

Luty 1971 roku strajkowały łódzkie włókniarki. Uspokojenie kraju nastąpiło w lutym, po cofnięciu przez rząd podwyżki cen.

W czasie zajść na Wybrzeżu zginęło oficjalnie 45 osób (9 w Gdańsku, 18 w Gdyni, 16 w Szczecinie, 1 w Elblągu), 1165 odniosło rany. Wśród rannych znalazło się 564 cywili, 531 funkcjonariuszy MO i ORMO, 70 wojskowych. Podpalono 19 budynków. Siły porządkowe zatrzymały prawie 3 tysiące osób. W akcji na Wybrzeżu wzięło udział łącznie 27 tysięcy żołnierzy (w tym w Trójmieście 13 tys., w Szczecinie 12 tys.), 550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych, 2100 samochodów, 108 samolotów i śmigłowców, 40 jednostek pływających. Nowe władze zmieniły sposób postępowania z robotnikami – podjęły rozmowy.

 

Pomniki Grudnia ’70 w niepodległej już Polsce


16 grudnia 1980 roku w X rocznicę wydarzeń grudnia 70 w Gdańsku na pl. Solidarności odsłonięto Pomnik Poległych Stoczniowców 1970. Monument w postaci trzech krzyży z kotwic powstał w wyniku realizacji postulatów strajkujących stoczniowców Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 roku. Upamiętnia wydarzenia grudnia 1970 roku i znajduje się niedaleko miejsca, gdzie padli trzej pierwsi zabici stoczniowcy wychodzący ze Stoczni Gdańskiej. Inicjatywę budowy tego pomnika wysunął już w 1971 Henryk Lenarciak. Projektantami pomnika są: Bogdan Pietruszka, Wiesław Szyślak, Wojciech Mokwiński i Jacek Krenz. Płaskorzeźby w dolnej części pomnika są autorstwa Roberta Pelplińskiego i Elżbiety Szczodrowskiej. Każdy krzyż (ważący 42 tony, z kotwicą o dwie więcej) jest wysoki na 42 metry. Na pomniku został także umieszczony fragment wiersza Który skrzywdziłeś Czesława Miłosza.

16 grudnia 1980 roku w pobliżu Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni odsłonięto pomnik Ofiarom Grudnia 1970 w Gdyni, poświęcony poległym robotnikom. Odsłonięto też tablice pamiątkowe przy przystanku kolejki Gdynia Stocznia i przy Urzędzie Miasta, w miejscach gdzie zginęli robotnicy w grudniu 1970 roku.

20 grudnia 1980 roku przy obecnym pl. Solidarności miało miejsce uroczyste i podniosłe odsłonięcie Pomnika Ofiar Grudnia 1970 roku, autorstwa elbląskiego rzeźbiarza Henryka Bukowskiego, przedstawiającego rozerwaną betonową bryłę spiętą krzyżem i z mosiężnym napisem – Ofiarom Grudnia 1970 – W Hołdzie Robotniczej Dumie Godności i Woli – Solidarność Ziemi Elbląskiej.

17 grudnia 1993 roku w rocznicę masakry grudniowej, przed budynkiem Urzędu Miasta Gdyni, nastąpiło uroczyste odsłonięcie Pomnika Ofiar Grudnia. Pomnik w kształcie krzyża stanął przy Al. Piłsudskiego, jego ramiona składają się z małych krzyży tworzących jedną całość. Pomnik symbolizuje ofiary poniesione przez ludność Gdyni dla uzyskania wolności.

28 sierpnia 2005 roku na Placu Solidarności w Szczecinie roku odsłonięto pomnik upamiętniający ofiary wydarzeń grudniowych z 1970 roku. Monument autorstwa prof. Czesław Dźwigaja, przedstawiający postać anioła niosącego koronę cierniową stanął przed Komendą Wojewódzką Policji. Pod pomnikiem umieszczono tablice z imionami i nazwiskami 16 ofiar śmiertelnych tamtych wydarzeń.

 

Wrocław, grudzień 2008

 

Wiceprzewodnicząca
KZ NSZZ „Solidarność”
przy Politechnice Wrocławskiej
Jadwiga Szymonik