
Śp. Profesor Józef Lipiński
Pożegnaliśmy Profesora Józefa Lipińskiego fizykochemika z Wydziału Chemicznego, jednego z najklarowniejszych umysłów tego wydziału. Prof. Lipiński był chemikiem teoretykiem znanym w świecie z rozwoju metod półempirycznych oraz wykorzystania ich dla zrozumienia problemów chemii fizycznej. Zawsze dobrze przygotowany i kompetentny, znakomity dydaktyk. Bardzo sprawiedliwy w swoich niełatwych relacjach ze studentami.
Studia rozpoczął w 1966 r. na Wydziale Chemii Politechniki Wrocławskiej, które ukończył w 1972 r.. Brał udział w strajkach „marcowych” w 1968 r. jako student. Członek „Solidarności” od 1980 r. Od 1982 r. do 1989 r. był członkiem tajnej Uczelnianej Komisji Koordynacyjnej odpowiedzialnym za kolportaż prasy, sprawy informacyjno-finansowe. Był też przedstawicielem UKK w „poziomce” – tajnym porozumieniu NSZZ „Solidarność’ Uczelni, Instytutów Naukowych Wrocławia. W UKK był także odpowiedzialny za budowę tajnej struktury organizacyjnej oraz współpracę z ruchem studenckim w zakresie wydawnictw oraz finansowania. Członek Komisji Zakładowej NSZZ „S” w 1989 roku.
Był człowiekiem niezwykłej skromności. Nie zgodził się przyjąć żadnych odznaczeń państwowych za swoją działalność, jedynie co przyjął dopiero w 2005 roku, to „Medal Solidarności” Politechniki Wrocławskiej.
Odszedł najlepszy kolega, dobry i mądry człowiek.
Przyjaciele i Solidarność Politechniki Wrocławskiej
W czasie pogrzebu, były prorektor Politechniki Wrocławskiej Profesor Ludwik Komorowski wygłosił mowę pożegnalną.
Profesor Józef Lipiński (1948-2016)
Fizykochemik w Politechnice Wrocławskiej
Odprowadzamy na miejsce wiecznego spoczynku profesora – uczonego i nauczyciela. Pamiętamy o nim – bliscy, przyjaciele, współpracownicy i uczniowie.
Gdy spodobało się Panu zabrać go spośród nas przedwcześnie, wspomnijmy kim był dla nas, jak wiele zawdzięczamy temu poważnemu, cichemu, pogodnemu, mądremu i dobremu przyjacielowi.
Uczony znany w świecie.
Zanim został uczonym był niesfornym studentem. Został zapamiętany jako największy talent przez twórcę szkoły fizykochemicznej, profesora Krzysztofa Pigonia, który stał się patronem i wzorem charakteru dla młodego Józefa, chociaż ten poszedł własną drogą jako uczony. W swojej pracy szukał trwałych wartości, nie przelotnych, błyskotliwych wyników. Już w młodym wieku jego nazwisko było rozpoznawalne w kraju, po latach stało znane na świecie. Lecz nauka nie przyniosła mu zaszczytów, ponieważ nigdy ich nie szukał. Do końca swoich dni. ten wielki uczony umysł pozostał skromnym nauczycielem.
Niezawodny współpracownik.
Umiał dzielić się owocami swojej pracy, znajdował satysfakcję, a może nawet szczęście, gdy go proszono o pomoc, gdy sięgano po stworzone przez niego narzędzia, gdy korzystano z jego fenomenalnej wiedzy i pamięci. Nie oczekiwał nagród, zyskiwał wdzięcznych współpracowników nie zwiedzając świata, nie demonstrując publicznie swoich możliwości. Potrafił współpracować z każdym, kto zapukał do jego drzwi.
Mądry i życzliwy nauczyciel.
Nie został inżynierem chemikiem, jaki marzył w młodości. Zatopił się w chemii teoretycznej – tajemniczej i trudnej – wraz z innymi budował ją od podstaw. Lecz jako nauczyciel pozostał wierny marzeniu młodości – szczególną opieką otaczał studentów, którzy jak on kiedyś marzyli o wielkich materialnych dziełach. Szczególnym wyzwaniem w jego nauczycielskiej pracy stało się szkolenie wojskowych, które prowadził przez lata. Uczniom okazywał bezgraniczną cierpliwość, lecz stawiał wymagania, którym niewielu umiało sprostać. Nie przypadkiem to właśnie jego ucznia powołano na przewodnika fizykochemików w nowej epoce.
Cichy bohater Solidarności.
Był synem wygnańców z Wołynia. Z rodzinnego domu wiedział, że gdy przychodzi pora, należy poświęcić siły Ojczyźnie. Godzina Józefa wybiła w stanie wojennym. Za młodu znany hazardzista, teraz potrafił być powiernikiem i najpilniejszym stróżem podziemnych struktur Solidarności. Po latach, gdy inni spierali się o znaczenie własnych zasług, on ani jednym słowem nie zdradził, ile bezpieczeństwa i oparcia w tamtych czasach zawdzięczali jego trwałej, lecz dyskretnej pomocy. Ofiarowanych orderów przyjmować nie chciał.
Człowiek dobry.
Ze wszystkich dzieł swego życia najbardziej cenił dom rodzinny, który stworzyli z Agnieszką. Radością jego życia byli synowie, wśród wnuków wypatrywał swego następcy w naukowych talentach. Dla nich poświęcał lata, wspierając żonę w jej słabości. To właśnie w domowym zaciszu znalazł serdeczną pociechę i najczulszą opiekę w swoich ostatnich dniach.
Pozostanie w naszych sercach.
Zapamiętamy Józefa jako człowieka znajdującego szczęście, gdy podaje innym pomocną dłoń.
Niech Pan wygrodzi mu wszystkie zasługi w Niebie. Amen.








